niedziela, 18 listopada 2007

Koniec Ery Spamu

Spam.
Znamy to z autopsji nie od dziś. Otwieramy skrzynkę mailową- i co? "Tu mówi twój agent ubezpieczeniowy. Oferujemy nową polisę...", "Tani kredyt hipoteczny już od ..." , "Nowa jakość w higienie- krem o zapachu owoców..." "...a twój samochód będzie lśnił jak lustro! Wypróbuj...", "...problem w łóżku? Nie zwlekaj, weź ten magiczny środek który wydłuży twojego..." I tak dalej, i tak dalej. Zresztą kto z nas czyta to łajno? Klikasz na ikonkę z koszem na śmieci, i po krzyku.

Ale spam to fenomen nie tylko mailowy. Spróbuj wejść na portal dużej gazety (nie tylko Gazety, bo tu nie o politykę chodzi) i rozpoczyna się ostrzał. Chamskie reklamówki we flashu włażą gdzie popadnie, nie dają się wyłączyć, jeden sukinkot nawet uciekał przed moim kursorem jak chciałem go zatłuc. I czy po czymś takim idę do twórcy tych reklam, żeby kupić ich cudowny, boski produkt, który po prostu każdy musi mieć? Nie. Czy idę do niego z Kałasznikowem aby odegrać się za ten epizod frustracji? Na realu- nie. Ale pofantazjować można...

Co więcej, spam wyłazi też poza internet. Dziś znajdziesz to gówno wszędzie. Na wiacie przystankowej stoi tandetna figurka jakiegoś debilnego pokemona czy innej Pszczółki Maji. Pod wycieraczką znajdujesz prostytutki z zamazaną gębą, oferty fetyszowych knajp w klimacie Sodoma and Gomora albo jak masz więcej szczęścia, "Dom Opieki Matuzalem" (nie żartuję!). Na drzewie na drodze do sklepu wciąż pyszni się na plakacie, już nieco wyblakłym, kandydat PiS do sejmu... z wyborów dwa lata temu. Nawet barierki przy drodze oblepiają jakieś naklejki albo- o zgrozo- samoprzypepna srajtaśma z napisem Marek Borowski. A już billboardy... tak, to jest historia wymagająca cholernego oddzielnego akapitu.

Znajdziesz to świństwo na wszystkim. Na blokach z wielkiej płyty, na ruderach, slumsach, stacjach benzynowych- ale i na zabytkach sprzed wieków czy na skądinąd pięknej, monumentalnej architekturze z epoki Bieruta, kiedy powstawały perełki takie jak MDM czy Pałac Kultury (to co że to blog z zacięciem antykomunistycznym? Lew Rudniew rulez :P ). Szmaty zakrywają budynki od zewnątrz, a od wewnątrz zmieniają życie mieszkańców w piekło. Przecież to jak mieszkanie w cholernej piwnicy. Albo tramwaje czy inne busy gramolące się ulicami miast. Wyobraźcie sobie babcię, która od lat turla się tym samym rozklekotanym Ikarusem czy też sunie po szynach Konstalem z czasów głębokiej Gomułkowszczyzny, i wie, że wysiada zawsze po tym, jak minie żółty kiosk pana Mietka i dużą sosnę rosnącą przed budynkiem Rady Narodowej czy jak to tam dziś zwą. I oto pewnego dnia jakiś bęcwał owija jak baleron jej autobus czy tramwaj oczojebnym badziewiem zachwalającym jakość kondomów produkcji brazylijskiej lub zalety jakiejś wspaniałej platformy (cyfrowej). I teraz już babunia nie zobaczy żółtego kiosku, bo ma słaby wzrok od oglądania Wielkiej Gry na swoim telwizorku marki Unitra a reklama tak rozmywa wizję że nie ma szans. Nie zobaczy też sosny, bo jakaś szuja z agencji Outdoor Master Advertising czy innego molocha wycięła po ciemku sosnę, żeby lepiej było widać pobliski billboard. I kto będzie winny, kiedy babcia będzie popylać kawał drogi wstecz, bo minęła przystanek? No chyba nie moher gryzący ją w głowę, nie naczelny diabeł Tusk, nie krzykacze Kaczyńscy i nie Unia Europejska. Cham, który nastąpił jej i milionom innych ludzi na odcisk w ten parszywy sposób pracuje w wielkiej agencji reklamy, wozi się Merolem i pali cygara, podczas gdy drugi cham, urzędas bez ambicji, bierze od niego kasę żeby dało się rąbnąć billboard na Zamku Królewskim, bo czemu nie, w końcu takie smutne gmaszysko trzeba jakoś ożywić.

Dodajmy do tego jeszcze małpoludów współczesnej Polski- dzikich grafficiarzy, nie tych od projektów oprawy graficznej w gazetkach hip-hopowych czy na zamówienie malujących memento w sprawie Papieża, Solidarności czy innych wydarzeń, tylko niemytych dresów, żuli którzy nie umieją nawet porządnie pisać, ale jak widzą goły mur, to mażą gryzmoła, nie finezyjną grafikę lecz tak zwanego taga, znaczącego teren. A to nie jest już sztuka, tylko DEFEKACJA. Taki śmierdziel chce jednego- naszczać farbą na mur, żeby jego ziomal wiedział, że on tu był. Gierczak czy secesyjna kamienica? "Ch... go tam wie"- odpowie indagowany małpolud.

Efekt jest taki, że Polskę zalewa fala spamu- reklamowego, informacyjnego oraz tego wywodzącego się z terytorialnych potrzeb prymitywnych samców. Do niedawna jakoś nikt się tym nie zajmował, nawet Prezydent Kaczyński nie wziął się za problem, bo i czasu mu na to zabrakło. Niby są ważniejsze rzeczy, ale takie akcje należy robić równolegle. Bo estetyka miejska nie może czekać na IV RP czy Drugą Irlandię. Trzeba zacząć od zaraz. Dlatego właśnie być może będę zmuszony pochwalić naszą Prezydentową Hankę, jeśli faktycznie wyda dyspozycje dotyczące walki z tym zjawiskiem. Zachęcam do wojny- tak, otwartej wojny z dzikim outdoorem i wandalizmem. Wątpę jednak, że to nastąpi- tutaj niestety przydałby się ktoś innego pokroju, twardy gość (lub baba) pokroju Rudiego Giulianiego, który wziąłby się za ten problem jak za inne, nie dlatego że chce coś ugrać, ale że ma konkretną wizję dla miasta.

Niedawno powstała bardzo dobra inicjatywa, promująca walkę z tym problemem w skali kraju:
http://www.miastomojeawnim.pl . Zachęcam do odwiedzin, bo chyba właśnie w oddolnych akcjach tego rodzaju jest realna szansa na zmianę. Ponadto bardzo dużo w nagłaśnianiu tego problemu robi Gazeta Wyborcza. Chłopaki, nie cierpię waszej linii politycznej jak ciężkiej zarazy, ale za szerzenie odpowiedzialności za estetykę miejską- brawo. Oby tak dalej. Tutaj akurat trzeba olać podziały polityczne, jeśli będzie realna inicjatywa zmian, czy to z PO, z PiS czy PSL (cierpię na chroniczną niewiarę w pozytywną moc sprawczą postkomunistów więc ich nie wymieniam... a może mnie tutaj zaskoczą?) to jestem w stu procentach ZA. Jak dało się dogadać w sprawie stworzenia CBA, to może da się w kwestii spamu. Potrzebny nam bat na spamerów w postaci rzetelnej inicjatywy legislacyjnej. Kiedy pewnego dnia uderzy mnie dziwny spokój kolorystyczny na ulicach Warszawy, będę wiedział, że się udało.

Brak komentarzy: